ŚWIAT ZA TRZYDZIEŚCI LAT

Lobowski_SwiatW księgarniach pojawiła się niedawno książka Andrzeja Lubowskiego pt. „Świat 2040. Czy Zachód musi przegrać?”. Według cytowanego na okładce Zbigniewa Brzezińskiego „ta książka burzy mity, odsłania gorzkie prawdy, drażni prowokuje i zmusza do myślenia o przyszłości”. Jaka jest rzeczywiście nowa książka polskiego biznesmena i publicysty?

Andrzej Lubowski to doświadczony ekonomista, z długoletnią karierą w sektorze bankowym, m.in. w Citibanku oraz w Visie. Ci którzy mniej śledzą biznes, mogą znać Lubowskiego jako autora biografii Zbigniewa Brzezińskiego „Zbig. Człowiek, który podminował Kreml” czy też diagnozy stanu USA pt. „Kontuzjowane mocarstwo. Siła i słabość Ameryki”. W ciągu wielu lat pracy w biznesie, dzięki podróżom po całym świecie, Lubowskiemu udało się poznać bardzo wielu interesujących i wpływowych ludzi. Stali się oni dla niego inspiracją i źródłem informacji, co wyraźnie widać podczas lektury jego nowej książki. I jest to pierwszy dostrzegalny jej plus

„Świat 2040” to próba prognozy, próba przewidzenia tego jaki będzie świat za blisko trzy dekady. Czy Europa przyspieszy w swojej drodze na równi pochyłej w dół? Czy Ameryka upora się z problemami fiskalnymi? Czy Brazylia, Rosja, Indie, Chiny oraz Republika Południowej Afryki, czyli tzw. BRICS, zdobędą przewagę w światowej gospodarce i polityce? No i w końcu – jak będzie rola Polski w przyszłym światowym układzie? Autor zdaje sobie sprawę z tego, że próba precyzyjnego określenia przyszłości jest wróżeniem z fusów i to nawet wtedy gdyby poczynić liczne dodatkowe założenia. Dlatego też nie tyle sama prognoza, ale wnikliwa diagnoza obecnej sytuacji jest mocną stroną książki Lubowskiego.

Jednym z kluczowych i najciekawszych wątków „Świata 2040” jest rywalizacja i wzrastające napięcie pomiędzy Pekinem a Waszyngtonem. Lubowski zwraca uwagę, że Chiny stają się coraz droższe, a Chińczycy dynamicznie się zmieniają. Amorficzną masę ciężko pracujących robotników fabrycznych stopniowo zastępują ludzie coraz bardziej świadomi, coraz lepiej wykształceni i o coraz większych aspiracjach, także materialnych. Jednocześnie jednak w dalszym ciągu mieszkańcy Państwa Środka pozostają mniej wydajni niż Amerykanie, wyraźnie gorzej radzą sobie także z innowacyjnością. To właśnie w tej ostatniej Lubowski upatruje klucza do sukcesu we współczesnym świecie. Im więcej demokracji, wolnego rynku, im stabilniejsze struktury państwa i społeczeństwa obywatelskiego tym można liczyć na większą innowacyjność kraju. Nowe pomysły są wówczas także szybciej absorbowane i stosowane w praktyce.

Uważne spojrzenie Lubowskiego trafnie punktuje słabości Zachodu. Jeżeli spojrzeć na całość jego zarzutów pod adresem zachodnich społeczeństw, to za największe zagrożenie dla nich uważa on populizm. Granie na emocjach wyborców i rosnące partykularyzmy zapewniają doskonałe funkcjonowanie międzynarodowym korporacjom, ale osłabiają, czy wręcz zupełnie paraliżują, możliwości wprowadzania realnych zmian. Okazuje się bowiem, że zmiana tkwi potencjalnie w każdym obywatelu, w każdej instytucji, natomiast do jej wydobycia potrzebna odwaga, determinacja i trzeźwa ocena sytuacji. W centrach cywilizacji zachodniej – w USA oraz w Europie – tej ostatniej jest coraz mniej.

Fascynującym procesem pozostaje wciąż globalizacja. Buduje ona niezliczone więzy pomiędzy wszystkimi uczestnikami światowego rynku. Z jednej strony sprzyja to rozprzestrzenianiu się kryzysów, ale z drugiej strony stabilizuje to układ sił. Najbardziej nawet agresywne i dynamicznie rozwijające się Chiny nie zniszczą potęgi amerykańskiej – bo nie jest to w ich interesie. Upadek USA byłby katastrofą ekonomiczną dla Pekinu. Z jednej strony wyparowałyby ogromne rezerwy walutowe, a z drugiej, runęłyby fundamenty chińskiego eksportu opartego na korzystnym kursie yuana do dolara. Analogicznie – coraz ludniejsza Afryka niewiele zyskałaby na upadku potęgi Europy. Jednocześnie procesom rozwojowym towarzyszy wyczerpywanie się źródeł energii, surowców oraz wody. Czy czekają nas bezładne globalne zmagania o byt? Czy raczej wszystko zostanie starannie zaplanowane, a najwięksi gracze ochronią swoje interesy? Lubowski potencjał rewolucyjny widzi w rozwoju społeczeństwa informacyjnego, niekoniecznie jednak w międzynarodowych konfliktach o globalnej skali.

Leszek Czarnecki napisał o książce Lubowskiego, że „pobudza intelektualnie”. Trzeba się z nim zgodzić. Największą zaletą „Świata 2040” jest bowiem pragmatyczne spojrzenie na świat anno domini 2013. Autor nie szczędzi czytelnikowi ciętego języka, jak choćby wtedy gdy pisze, że polscy informatycy są tak dobrzy nie dlatego, że oddychają polskim powietrzem, ale dlatego, że mieli dobrych nauczycieli. Niby oczywiste, prawda? A jednak wielu zdaje się o tym zapominać. Podobnie jest wtedy, gdy autor za główną polską słabość uznaje brak organizacji i nieznośną skłonność do improwizacji. Wszak od lat widzimy w Polsce to samo – modernizacja gierkowska z lat 70. ciągle jest przez wielu Polaków wspominana z rozrzewnieniem. I może dlatego nerwowy chaos inwestycyjny jaki obserwujemy współcześnie w całym kraju tak bardzo przypomina nam lata rządów Edwarda Gierka?

Pomnażanie kapitału społecznego, ciężka praca i wzajemne poszanowanie dla potrzeb współobywateli (zacieranie nierówności!), wydają się być najpewniejszymi fundamentami do budowy lepszej przyszłości. To, czy uda się je zbudować, zobaczymy w ciągu najbliższych trzydziestu lat. Na dzisiaj możemy stwierdzić, że długa droga przed nami.

Michał Przeperski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *