PYTANIA O SZKOŁĘ (WYŻSZĄ)

Prasa przyniosła niedawno wieści o tym, że aż 95 publicznych szkół nadzorowanych przez resort nauki przyniosło stratę. Stanowi to liczbę trzy razy wyższą niż jeszcze w roku 2010. Tu i ówdzie podniosły się głosy oburzenia, że publiczne szkolnictwo w naszym kraju jest w fatalnej kondycji finansowej, bo… na siebie nie zarabia.

Nie jest żadną tajemnicą, że do szkół wyższych napłynął niż demograficzny. Oznacza to, że uczniów szkół wyższych będzie po prostu mniej, bo wynika to z prawa wielkich liczb. Wcześniej zresztą ten sam proces pokornie musiały znieść szkoły podstawowe, gimnazja i szkoły średnie. Szczególnie bolesne było to zresztą dla tych z nich, które położone były w terenach słabiej zamieszkanych, biedniejszych, wiejskich. Jaki był ich główny problem? Wymagały pieniędzy, były drogie. Zbyt drogie.

W tym całym zamieszaniu wokół szkół umykają gdzieś pytania, które w istocie są najważniejsze. Co jest głównym celem szkoły? To pytanie trzeba zadawać szkołom każdego poziomu, w tym również – szkołom wyższym. Oczywiście aspekt ekonomiczny ma znaczenie, ale trzeba go zestawić z innymi. Czy głównym celem szkoły wyższej jest osiągnięcie jak najlepszego efektu finansowego? W ustawie o szkolnictwie wyższym intencja ustawodawcy jest inna. Szkoła wyższa jest tam określona jako „szkoła prowadząca studia wyższe”. Nigdzie nie ma mowy o podmiotach, którym powinno zależeć na maksymalizacji zysku.

Tajemnicą poliszynela są przyczyny dla których uczelnie notują ujemny wynik finansowy. Wiążą się to przede wszystkim z wysokimi kosztami, generowanymi przez nadmiernie rozbudowaną kadrę. Trzeba sobie powiedzieć wprost: nie chodzi o to, żeby szkoła wyższa była dobrze prosperującym biznesem. Nie jest to, i nigdy nie będzie, maszynka do robienia pieniędzy. W niczym nie zmienia to jednak faktu, że należy od nich oczekiwać efektywności.

Trzeba więc postawić pytanie: czy na uczelniach wyższych kadra jest dobrze wykorzystywana? Z jednej strony w szkołach wyższych zadaniem kadry jest robienie nauki, a z drugiej edukacja. Czy da się godzić obie te role? Czy chociaż jedną z nich można odgrywać na światowym poziomie? Może warto, aby część pracowników ograniczyła się do wykonywania obowiązków dydaktycznych, a część – naukowych? I jaka jest właściwie ich efektywność…? Czym ją mierzyć?

Problem jest więc dużo bardziej złożony, niż wydaje się goniącym za sensacją dziennikarzom. Stawką nie są bowiem pieniądze, ale przede wszystkim perspektywy kolejnych pokoleń.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *