METODOLOGIA BOGACTWA

W telewizji, radio i prasie non stop słyszymy o rozmaitych wskaźnikach ekonomicznych, które mają wskazywać czy dany kraj jest rozwinięty bardzo, średnio, czy może tylko trochę. Najważniejszym z nich, stał się wskaźnik PKB – Produkt Krajowy Brutto. Jest on obliczany poprzez dodanie całości dóbr i usług wytwarzanych na terenie kraju w ciągu określonego czasu, najczęściej w ciągu jednego roku. I z jakiegoś powodu zdobył sobie serca statystyków i ekonomistów.

Kryterium obszaru jest zasadnicze i rozstrzygające. Przy obliczaniu PKB nie ma znaczenia ani to jaka jest struktura gospodarki, ani to jaka są relacje pomiędzy produkcją a usługami. Pozbawione wszelkiego znaczenia jest także to skąd pochodził kapitał inwestowany w danym kraju i jaki był jego całościowy wpływ na stan gospodarki. W ten sposób wysokie PKB osiągają kraje, w których główną gałęzią gospodarki jest np. przemysł wydobywczy. Moim ulubionym przykładem jest Arabia Saudyjska, budująca swoją kruchą potęgę na petrodolarach.

Dziś jednak nie warto już opierać się na analizach PKB, należy patrzeć szerzej. PKB to relikt. Przypomina on trochę tzw. „fetyszyzm towarowy”, pochodzący wprost z myśli filozoficznej Marksa, redukująca wszystkie stosunki międzyludzkie do relacji między towarami. Skoro byt określa świadomość, to całość życia ludzkiego polega na nieustannej walce o poprawę bytu materialnego. Rozwój osobisty, dążenie ku wytyczonym celom, a w końcu: osiągnięcie szczęścia definiowanego w dowolny sposób, jest dla niego zupełnie nieważne. Ta logika znalazła smutne ucieleśnienie w komunistycznej gospodarce planowej. Nie miało tam znaczenia to jak zostaną rozplanowane środki inwestycyjne, nie miało też znaczenia jakie będą jakościowo produkty tak rozbudowywanego przemysłu, pod warunkiem, że będzie ich dużo. To, że połowa produkcji lądowała na szrocie, wykształcona kadra marnowała się, zawalona kretyńską biurokracją, a ludziom zamiast coraz lepiej żyło się coraz gorzej – nie miało znaczenia.

Współczesna gospodarka światowa wydaje się nieco bardziej racjonalna, ale określające ją wskaźniki wydają się być jakby z zupełnie innego świata. Nie tak dawno „Puls Biznesu” przedstawiał szerzej nową metodologię mierzenia zamożności stosowaną przez Eurostat. Tzw. Faktyczne Spożycie Indywidualne (Actual Individual Consumpion) bierze pod uwagę nie wielkość gospodarki, a to, ile dóbr i usług skonsumował w ciągu roku statystyczny mieszkaniec kraju. Wskaźnik obejmuje nie tylko dobra i usługi, za które obywatel płacił z własnej kieszeni, lecz również te, które opłacił rząd czy np. organizacje pozarządowe. Podobno wskaźnik rekomendowany jest przez Josepha Stiglitza. Na pewno warto się cieszyć, że PKB odchodzi do lamusa. Ale żeby zaraz cieszyć się, że dzięki nowej metodzie Polska zajmuje nie piąte, lecz siódme miejsce od końca w rankingu najbardziej zamożnych społeczeństw?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *