DLACZEGO JEST TAK DOBRZE, JEŚLI JEST TAK ŹLE?

Niż demograficzny czuć już boleśnie we wszystkich elementach polskiego systemu edukacji – od szkół podstawowych aż po szkoły wyższe. To chyba główny powód dla którego tematyka edukacyjna okupuje czołówki największych polskich gazet. W kolejnej odsłonie dyskusji okazuje się, że… nie jest tak źle.

Program Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów PISA ogłosił ranking, według którego polscy uczniowie zajmują 13. miejsce na świecie pod względem m.in. czytania ze zrozumieniem czy rozwiązywania problemów matematycznych. Politycy zdążyli nawet ogłosić, że dowodzi to, iż mamy w Polsce wyjątkowo uzdolnioną młodzież.

Zgadzam się, uzdolnionej młodzieży nie brakuje, ale nie mam wcale przekonania, że ranking PISA jest tego najlepszym dowodem. Trzeba zapytać: jakie są jego precyzyjne kryteria? Do kogo się porównujemy i pod jakim względem? A przede wszystkim: jaki jest cel kształcenia młodego człowieka? Jaka jest strategia edukacyjna polskiej młodzieży? Na te pytania powinni odpowiedzieć przede wszystkim rodzice, których dzieci pobierają obecnie naukę w polskich szkołach. Dlaczego oni? To proste: dla nich nie jest jeszcze za późno. Mogą nie dać się uśpić przesadnemu optymizmowi.

Mówi się, że jedną z najbardziej „przydatnych” umiejętności jakie młodzi Polacy wynoszą ze szkoły jest rozwiązywanie testów. Niestety, wiele w tym prawdy. Choć testy znakomicie nadają się do tego, żeby sprawdzać wiedzę, to jednak sposób ich stosowania w polskiej edukacji jest niepokojący. Owocuje on bowiem ustawicznym… spadkiem poziomu egzaminów maturalnych, które stanowią wartościowy wyznacznik jakości kształcenia.

Być może lepiej byłoby, gdyby młodzi ludzie mogli przygotować się do maturalnego „zestawu podstawowego”, np. matury podstawowej z polskiego, matematyki i jednego języka? Zdawalność podstawowej matury na pewno by nie spadła, a jakość tej rozszerzonej – wzrosłaby. A tymczasem zadania maturalne na egzaminach rozszerzonych są coraz łatwiejsze. Obniżający się poziom polskiej matury na pewno nie jest dobry. Szkodzi to nie tylko młodym ludziom, którzy sądzą, że wiedzą więcej niż faktycznie wiedzą, ale także rynkowi pracy, który cierpi na brak wykwalifikowanych pracowników.

Z niecierpliwością czekam na ranking, który wskaże jaka jest innowacyjność absolwentów polskich szkół. Ranking, który wskaże jak kształcić najlepszych – lokomotywy rozwoju. Uśrednione wartości mogą ucieszyć ministerstwo edukacji, ale rodziców i uczniów powinny raczej wprawić w zadumę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *