(ANTY) KOMFORT IMITACJI

Psychologowie odkrywają naturalne mechanizmy stymulujące działania zespołowe. Jednym z nich jest naśladowanie siebie nawzajem. Jednak czy wszystko co wzmacnia zespół i organizację daje długoterminową perspektywę rozwoju?

Eksperymenty psychologiczne wskazują, że wszyscy lubimy imitację zachowań. Przede wszystkim, jeżeli to nas ktoś naśladuje. Wobec osób, które zachowują się tak jak my jesteśmy bardziej pobłażliwi, odnosimy się też do nich bardziej przyjacielsko niż do tych, którzy zachowują się zupełnie inaczej niż my sami. Na ile jednak jesteśmy w stanie panować nad odruchem imitowania tych, z którymi przebywamy? Przecież siedząc na spotkaniu towarzyskim śmiejemy się wtedy, gdy śmieją się wszyscy obecni…

Komfort poczucia przynależności i wspólnej tożsamości ma swoją mroczną stronę. Znacznie chętniej naśladujemy drugiego człowieka pod wpływem stresu. Na czym to polega? Jeżeli nasze poglądy są nonkonformistyczne, musimy znieść duży stres. Jest on związany z faktem, że nasza postawa nie znajduje akceptacji u innych. Czy trudno jest w takiej sytuacji ulec pokusie? Wiele osób byłoby gotowych porzucić własne przekonania i rzucić się w objęcia opinii uważanych za „właściwe”. Właściwe, bo akceptowane.

Pomimo tego, że o człowieku wiemy coraz więcej, mechanizm imitacji pozostaje tajemnicą. Choć nie w stu procentach. Można podejrzewać, że duże znaczenie ma tutaj ewolucja naszego układu nerwowego. Widząc, że ktoś zachowuje się podobnie do nas, wykonuje podobne gesty, albo prezentuje podobne poglądy – uspokajamy się. Bo czy musimy się go obawiać? Wręcz przeciwnie, jest on dla nas przewidywalny. Oznacza to również, że w jego towarzystwie można się czuć bezpiecznie. To zbliża, zacieśnia więzy. Buduje zaufanie.

Zachowania imitacyjne mają więc swoją pozytywną moc. Przyczyniają się do budowy spoistości zespołu, wskazują na bliskość sposobów odczuwania i patrzenia na świat. Pojawia się jednak moment w którym ten mechanizm się zaciera. Możemy go roboczo określić mianem punktu A – punktu antykomfortu. Trzeba przez niego przejść świadomie, choć wiąże się to z bardzo silnymi emocjami, często negatywnymi. O co chodzi?

Przychodzi moment w którym należy porzucić swoje dotychczasowe struktury myślenia i działania. Czy łatwo jest przyjmować inspirację od osób, które nie są do nas podobne? Które nie postępują w ten sam sposób? Oczywiście, że nie – wydaje się to być heroicznym wysiłkiem. Takim osobom musimy w pewnym sensie dać zaufanie na kredyt. Mają nas one przekonać swoim profesjonalizmem, a nie socjotechniką podobieństwa. Ale czy bez ryzyka można odkryć własny potencjał innowacji?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *