MODERNIZACJA PO POLSKU

Modernizacja, czyli unowocześnienie, to pojęcie odmieniane w Polsce przez wszystkie przypadki. Modernizację miało nam przynieść przystąpienie do Unii Europejskiej, do wspólnego rynku, również do rynku pracy. Do sukcesu polskiej gospodarki i polskiego modelu rozwoju społeczeństwa postkomunistycznego w zasadniczym stopniu miały się przyczynić fundusze unijne. To właśnie one, zupełnie niczym manna z nieba, miały przynieść zasadniczą przebudowę i po prostu sprawić, że będzie lepiej. Czy taki plan ziścił się w ciągu pierwszych dziewięciu lat naszej obecności w UE?

Rozmaite aspekty tego problemu poruszył drugi w tym roku numer kwartalnika „Więź”, w którym obok wypowiedzi ekspertów i liderów opinii znajdziemy interesującą redakcyjną dyskusję. Krótki przegląd stosowanych argumentów nie napawa przesadnym optymizmem. Pieniądze, owszem, wydajemy dość dynamicznie, ale obszary biedy i wykluczenia wcale się nie zmniejszają. Inwestycje również przeprowadzane są sprawnie, ale czy zawsze są dobrze przemyślane? Nie trzeba być wielkim myślicielem, żeby połączyć wywołane szałem inwestycyjnym współczesne przekształcenia w całym kraju z niemądrą polityką kredytową prowadzoną przez władze komunistyczne w Polsce w latach siedemdziesiątych. Wtedy wydawano pieniądze pożyczone, a dziś – dane. Pieniądze i infrastruktura to oczywiście nie wszystko. Od 1989 roku w Polsce bardzo wiele się zmienił na plus – pojawił się trzeci sektor, niezmiernie zwiększył się kapitał społeczny, Polacy są mobilniejsi. Jednak popełniane błędy są podejrzanie podobne.

Zamiast inwestować we własny potencjał, wiele przejadamy. Budując stadiony na Euro 2012 nie zadbaliśmy o ich dochodowość, co oznacza że stały się one generatorem kosztów, a tym samym wydatki przeznaczone na ich budowę okazały się wydatkiem konsumpcyjnym. Co więcej, dystrybucja korzyści z rozwoju Polski jest nierówna, a elity niechętnie podejmują dyskusję o większym zrównoważeniu w tym zakresie. Czy autostrady to automatycznie krok w dobrą stronę? Cóż, wypada go pochwalić, ale autostrady są stawiane w określonym celu: aby można było sprawnie przemieszczać się z miejsca na miejsce. Niezbędne jest więc planowanie strategiczne, myśl spajająca wiele różnych działań. Tego właśnie brakuje najbardziej. Choć wszyscy wiedzą o największych polskich słabościach, to dominują partykularyzm, działania doraźne i dojutrkowość. Ktoś może powiedzieć, że narzekam. Tak, może i trochę narzekam. Szkoda tylko, że mam rację.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *