ZMIANOZOFIA NIETZSCHEGO

Wokół nas jest coraz więcej informacji, coraz więcej ludzi i coraz więcej emocji. Z uporem maniaka staramy się objąć to wszystko naszym rozumem. Wierzymy, że możemy stać się doskonałymi maszynami. Czy naprawdę tędy droga?

Carl Friedrich Gauss, wybitny niemiecki matematyk żył na przełomie XVIII i XIX wieku. Przez współczesnych nazywany był „księciem matematyków”. Najciekawsze było w nim to, że był ostatnim człowiekiem obejmującym swym rozumem całość znanej ówcześnie matematyki. Takie jednak były czasy. W początkach XVIII wieku żyli jeszcze ludzie, którzy mówili, że znają całość ludzkiej wiedzy.

W takiej atmosferze intelektualnej w połowie XVIII wieku wybuchło Oświecenie. To ważne. Stanowi ono bowiem fundament współczesnego nam świata. Najważniejszą konsekwencją tego faktu jest przekonanie, że świat da się logicznie zrozumieć. W erze myślicieli, którzy gromadzili w swoich głowach całość dostępnej ludziom wiedzy brzmiało to racjonalnie. Z dzisiejszego punktu widzenia – jest wielką naiwnością.

Czy wszyscy zgadzali się na taką naiwność? Jednym z najbardziej wnikliwych krytyków racjonalnego poznania był niemiecki filozof Friedrich Nietzsche. W jednej ze swych pierwszych prac napisał on: „może to co dla mnie niezrozumiałe, nie jest od razu nierozumne? Może istnieje królestwo mądrości, do którego logik nie ma wstępu? Może sztuka jest nawet koniecznym korelatem i suplementem wiedzy?”. W dalszych rozważaniach sięgnął głębi. W jego opinii mądrość posiadała dwa aspekty: dionizyjski i apolliński. Apollo był dla filozofa ucieleśnieniem światła i powściągliwości. Dionizos to z kolei żywioł będący istotą życia. To chaos i nieokiełznanie.

Nietzsche zasłynął po latach jako człowiek, który obwieścił „śmierć Boga”. Być może spowodowało to, że zapomniano o postaciach Dionizosa i Apolla. Niesłusznie. Szczególnie fascynująca jest moim zdaniem figura Dionizosa. Ten grecki bożek, kojarzony jest w mitologii greckiej z zabawą i upojeniem (także alkoholowym). U Nietzschego symbolizuje on niepoznany aspekt człowieczeństwa. Zawiera w sobie emocje, intuicję i wszystko to o czym wiemy że istnieje, choć nie potrafimy tego udowodnić.

Czy wartości dionizyjskie są dziś ważne? To pytanie retoryczne. Chodzi bowiem nie tylko o taniec, śpiew i nieumiarkowaną zabawę. Chodzi o zaakceptowanie własnych ograniczeń i słabości. Im bardziej jesteśmy ich świadomi, tym jesteśmy… silniejsi. Tworząc iluzję tego, że stać nas na wszystko, możemy co najwyżej dorobić się nerwicy.

Czy Dionizos nie przypomina nam jeszcze o czymś? O ważnej części kultury europejskiej. Kultury, która mądrością i pokorą przypominała cywilizacje Wschodu. Jej kres przyniosły filozoficzne rozważania Sokratesa i Platona. I chociaż zawdzięczamy im wspaniały rozwój erystyki, to jednak właśnie oni oderwali europejską filozofię od codziennych ludzkich doświadczeń.

Sokrates i Platon odpowiadają pośrednio za jedną z największych chorób współczesności. Chodzi o potrzebę nieustannej kontroli. Kontroli nad sobą, nad innymi, nad wszystkimi aspektami naszego życia. Tymczasem, choć warto robić plany, to nie warto wierzyć, że wszystkie się ziszczą. Bo tak się na nie stanie. Kluczową rzeczą w czasach nieustannych zmian jest skierowanie się nie na zewnątrz, ale ku sobie.

Jaką więc lekcję daje nam do odrobienia Dionizos? W planach przygotowywanych pod jego patronatem kluczowe znaczenie mają nasze emocje. Nasza satysfakcja, nasza złość i nasze szczęście. Czy wszyscy jesteśmy w stanie precyzyjnie określić co jest dla nasz szczęściem? Nie, ale instynktownie wszyscy staramy się je osiągnąć.

Pamiętajmy też o innych rzeczach wypływających z wnętrza nas. Jedną z nich jest sztuka, o której Nietzsche pisał, że „jest koniecznym suplementem wiedzy”. Sztuka uwrażliwia nas i pozwala wyrazić to, czego nie potrafilibyśmy wyrazić inaczej. Bo czy na firmowym papierze można napisać taniec? Czy można wrzucić piosenkę w charakterze PowerPointa? Bez takich doświadczeń jesteśmy ubożsi. Nie warto się od tego odcinać.

Czy sam obawiam się, że poznam kiedyś całą dostępną wiedzę? Ba, jestem pewien, że to się nie stanie. Ale też wcale tego nie potrzebuję. Potrzebuję natomiast różnych doświadczeń i eksperymentów. I środowiska autentycznych przeżyć, które mnie wzbogacą. Bycie maszyną pozostawiam tym, którzy nie czytali Nietzschego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *